Uwaga
Serwis Wedateka jest portalem tematycznym prowadzonym przez Grupę Wedamedia. Aby zostać wedapedystą, czyli Użytkownikiem z prawem do tworzenia i edycji artykułów, wystarczy zarejestrować się na tej witrynie poprzez złożenie wniosku o utworzenie konta, co można zrobić tutaj. Liczymy na Waszą pomoc oraz wsparcie merytoryczne przy rozwoju także naszych innych serwisów tematycznych.

Strona:L. M. Montgomery - Historynka.djvu/134

Z Wedateka, archiwa
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania
Ta strona nie została skorygowana


— Pamiętaj o tem, żeby dzieci wcześnie chodziły spać, — wołała ciotka Janet do wuja Rogera, gdy bryczka wyjeżdżała już z bramy. — A gdyby się coś złego stało, natychmiast wyślij nam depeszę.
Wreszcie wszyscy troje wyjechali, a my zostaliśmy na gospodarstwie.
Wuj Roger z Piotrkiem poszli do roboty w pole, Fela zaś natychmiast zabrała się do przygotowania obiadu, zaprzęgając nas wszystkich również do pracy. Historynka miała obierać kartofle, Feliks i Dan mieli łuskać groch, Celinka — rozpalała ogień, a ja — wziąłem się do obierania brukwi. Ślina nam nabiegła do ust, gdy Fela oznajmiła, że na deser zrobi nam pudding z powideł.
Obrałem brukiew na kuchennym ganku, włożyłem ją do garnka i postawiłem na kuchni. Teraz byłem już wolny i mogłem swobodnie obserwować resztę towarzystwa przy pracy. W kuchni wrzało, jak w ulu, bo wszyscy spełniali swe czynności ochoczo, będąc w jaknajlepszych humorach. Historynka obierała kartofle dziwnie wolno i niezgrabnie, bo nie była przyzwyczajona do pracy przy gospodarstwie. Dan i Feliks łuskali groch, męcząc jednocześnie Pata, któremu od czasu do czasu przylepiali strączki to do uszu, to do ogona. Fela, zarumieniona i poważna, odmierzała uważnie mąkę i cukier.
— A ja siedzę na prawdziwej tragedji, — odezwała się nagle Historynka.
Obydwaj z Feliksem spojrzeliśmy na nią zdziwieni. Nie rozumieliśmy dokładnie, co to była za „tragedja“, lecz nigdy nie posądzilibyśmy o to starej niebieskiej drewnianej skrzyni, na której Historynka w danej chwili siedziała.
Stara skrzynia stała w kącie między stołem i ścianą i ani ja, ani Feliks nie zwracaliśmy nigdy na nią specjal-