<section begin="b177"/>
Bezbożnemu krolowi, w pogańskim kościele,
Tablic z woty przyjaciel pokazawszy wiele:
Mówże teraz, że nie masz bogów w niebie, prawi.
Ktoż tych z chorob, kto z rożnych przypadków wybawi?
Gdyby tych malowano, co pospołu z woty, 5
Odpowie mu ateusz, stracili żywoty,
Nie kościoł, pełne miasto widziałbyś w godzinie
Tabliczek; takich więcej, niżli żyje, ginie.
<section end="b177"/>
<section begin="b178"/>
Mając z tobą, bracie moj, przyjaźń od lat wiela,
Nie chciałem się, proszony, wymawiać z wesela,
Gdzie, rzekszy słowo, czekam, że na przenosiny
Jechać mi każesz, aż ty zapraszasz na krzciny.
Ledaco ludzie plotą, choć też drudzy zgadną: 5
Ty wolisz skołozrywą, niżli zimostradną.
<section end="b178"/>
<section begin="b179"/>
Panną wiosnę kwitnącą, lato, że już rodzi,
Matką, jesień się nazwać gospodynią godzi,
Bo siła pracy, siła roboty podyjmie,
Żeby zostawszy babą, miała co jeść zimie.
Wiosna z kwiatkiem, lato się prezentuje z kłosem, 5
Okrzętna jesień z ziarnem, z siwym zima włosem.
Na złotowełnym capie, macoszynej zrzędzie
Unosząc siostrę Fryksus, w morzu jej pozbędzie;
Przeszło lat pięć tysięcy, jako ten świat stanie,
Słońce wiosnę, przez morze, pławi na baranie; 10
Nośniejszy niż okręty, niż wszytkie koraby;
Nie tylko, że nie spadnie, ale panna z baby;
W koło przeciwne rzeczy, jako chodzi słońce:
Zawsze troska wesela opanuje końce,
Zawsze wesele troski; po uciesze smutki, 15
Po płaczu śmiech zwyczajnie, po wioli dudki.
<section end="a64"/>